Toplista

Najlepsze Blogi

niedziela, 1 lipca 2018


          Wspominkowo i z nostalgią o Irence ...


   
KJ-R



KJ-R

Wspominkowo i z nostalgią ...

              Co było, wraca w retrospekcji lub wyrywkowo w snach.  Czasem są to wyraźne obrazy, innym razem jakby lekko zakurzone przemijaniem albo wynurzające się z mgły niewyraźne odsłony osób i sytuacji.
              Dwa dni temu napisałam wspomnienie o Irence, mojej koleżance 
z liceum, na której pogrzebie byłam w ubiegłym tygodniu. Niestety, wpis ulotnił się ..., więc piszę od nowa...
              Cofam się w czasie... Znowu jestem nastolatką. Wracam z Irenką ze szkoły, bo idziemy w tym samym kierunku. Mieszkam przed parkiem, Irenka niedaleko za ... 
              Zwykle towarzyszy nam Jolka, ale dzisiaj gdzieś się zawieruszyła. Zawsze tak jest, gdy na drodze pojawi się jakiś chłopak... 
              Jest wiosna. Rozgadane i uśmiechnięte  zatrzymujemy się przed moim domem. Zobacz, jaka moja ulica jest piękna, a uroku dodają jej kwitnące kasztany - mówię do Irenki, 
              ona na to - widzę, widzę, poetko ty  moja, wszędzie widzisz piękno 
i śmieje się perliście... 
               Nagle słyszymy głos mojego Tatusia - co tak stoicie gołąbeczki ( dzisiaj jesteśmy gołąbeczkami, kiedy indziej - sikorkami, jaskółkami albo trzpiotkami), wejdźcie do mieszkania, mamusia czeka z obiadem. 
              - Dziękuję, p. Władysławie, ale muszę już iść, bo mama na mnie czeka, u nas dzisiaj pierogi. Żegnamy się i umawiamy na popołudnie na spacer po mieście. 
              Ostatnie większe, wspólne wrażenia - bal maturalny, polonez 
i niezapomniana zabawa w szkolnej auli... Na kilkanaście lat urywa się kontakt - studia, zamążpójście, dzieci, praca zawodowa. Jednak pamiętamy o sobie.
              bo jak nie pamiętać, gdy tyle łączy?  Kochałyśmy poezję, brałyśmy udział w eliminacjach recytatorskich, wzajemnie sobie życząc zwycięstwa, nie było w tym nieszczerości i zazdrości. 
              Gdy spotkałyśmy się po latach, Irenka recytowała fragmenty moich wystąpień a ja Jej. Zaskoczyła mnie, bo znała na pamięć te wierszyki, które 
w tamtym czasie napisałam. 
              Zapytała, czy wiem, kto jest ich autorem, odpowiedziałam, że wydają mi się znajome, ale nie wiem, kto to napisał, wtedy z uśmiechem i łzami 
w oczach oznajmiła - ty to napisałaś...
              Nikt już mi nie zarecytuje tak cudownie jak Irenka... 
              W ostatnich latach widziałyśmy się częściej - spotkania klasowe 
w restauracji z koleżankami i kolegami ze szkoły, i bardziej kameralnie 
w kawiarni i w naszych domach - Irenka, Marylka, Grażynka i ja.
              Ostatni raz widziałam Irenkę przelotnie w filharmonii. Spojrzała na mnie wtedy bardzo wymownie. Zastanawiałam się, co pod tym się kryje. Teraz już wiem. 
              Nie  mówiła o swojej chorobie, nie chciała odwiedzin 
w szpitalu, lakonicznie rozmawiała przez telefon. Nie przyznawałam się, że wiem, iż choruje. Do końca była, jak zawsze, dzielna. Los się zbytnio nad Nią nie rozczulał. Odchodziła po cichu... Nie skarżyła się, mimo że bardzo cierpiała. 
              Gdy w Kaplicy Cmentarnej spojrzałam na Jej portrety, jeden,  
z ostatnich lat,  z przystojną, dostojną kobietą i drugi, z młodości, z śliczną blondynką z grubym warkoczem, nie mogłam powstrzymać łez... 
              Co by nie powiedzieć o takich rozstaniach i tak nie będzie to wystarczające, bo najtrudniejsze są rozstania, z których nie ma powrotu... Jedynie nadzieja w tym, że znowu spotkamy się tam, gdzie radość wieczna jest...
              Najczęściej podczas pogrzebów w kaplicy odczuwam nastrój grozy, przygnębienia, niepokoju, tym razem było inaczej, poczułam spokój... 
               Żegnała się z nami radosna, dobra dusza, do której powoli dołączymy za chwilę, za dzień, za dwa, za rok, za trzy ... Taka kolej rzeczy. A jednak, mimo wszystko, ogromny żal, że nie ma wśród nas Tych, których kochaliśmy i byliśmy blisko...   
Dziękuję, Irenko,  za życzliwość, której nie szczędziłaś i radość, z którą się dzieliłaś ...      
                           
                                                              KJ-R


2 komentarze:

  1. "Za rok, za dzień, za chwilę
    Nie będzie może nas..."
    Coraz częściej pogrążam się w zadumie.
    Nawet teraz pomyślałam; gdyby tak można było cofnąć czas...co bym uczyniła? jaką decyzję bym zmieniła?
    Spostrzegłam że coraz więcej znajomych osób przechodzi na drugą stronę życia. Nieustanne pytanie- jak zatrzymać czas? przecież każda mijająca chwila przybliża nas do ...śmierci.
    Smutne te rozmyślania;
    pozdrawiam :) M

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna to prawda, coraz więcej pogrzebów...
    Wszystko do czasu...
    Ludzie odchodzą, a życie toczy się dalej...
    Basiu, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń