Z internetu wzięte... Problemy...
Od problemów się nie ucieknie, one wynikają z różnych sytuacji, są wytworem wyobraźni albo same przychodzą, często za sprawą innych. Ostatnio zwrócono mi uwagę, pominę to - słuszną czy nie..., a więc stwierdzono, że wśród mojej listy znajomych na fejsbuku znajdują się terroryści i że powinnam ich usunąć bo to niebezpieczne... Przyznaję, że też mnie zastanowiło, że tylu młodych wyraża chęć zostania moimi znajomymi, pomyślałam jednak, że taki portal społecznościowy to przestrzeń otwarta dla każdego bez względu na kolor skóry, narodowość, pochodzenie, wykształcenie, wiek, etc. , więc jak chcą być znajomymi, to niech sobie będą. Przez lata pracowałam z młodzieżą, ze starszymi od siebie też, jestem przyzwyczajona do kontaktów z ludźmi w różnym wieku, nie mam oporów przy zawieraniu znajomości, bo każdego człowieka traktuję z szacunkiem, a im niżej na szczeblu drabiny społecznej z tym większą sympatią i zrozumieniem do takich się odnoszę, więc też nie widzę powodu, dlaczego miałabym nos zadzierać do góry i uważać się za coś lepszego, by segregować kogokolwiek w jakikolwiek sposób. Zostałam wychowana w duchu tolerancji do wszystkich, poza tym i pewnie bez tego wychowania też tak bym to pojmowała, bo z pewnymi cechami i predyspozycjami każdy z nas przychodzi na świat. Miało być krótko, a zrobił się dłuższy wywód. Dzielę ludzi na dobrych i złych, oczywiste, że tych złych unikam, ale z góry nie zakładam, że ktoś akurat jest zły, nawet wbrew intuicji, która, jak się okazuje, dobrze mi podpowiada, co z tego, jak chcę wierzyć w czyjeś dobre intencje, więc zdarza się , że podejmuję nieodpowiednie decyzje w doborze znajomości, które i tak w drodze naturalnej selekcji, wykruszają się. Powiedziano mi, że powinnam zapisywać wyłącznie tylko znajomych. Hmm... Większość jednak nie trzyma się tej zasady, więc po co miałabym się wyróżniać i wyłamywać z obowiązującego zwyczaju? Ktoś wyraża chęć bycia znajomym, to jakoś tak nie przystoi, by odmówić, by nie sprawić przykrości... No, i proszę jest problem, czy go nie ma? Zapytałam,mimo że wiem..., jakie zagrożenie może z tego wynikać, że zapisałam na liście w fb rzekomych terrorystów? Okazuje się, że wiele niebezpieczeństw pod tym się kryje, nawet o tym myślałam. Zapewne tak jest, bo nigdy nic nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa. Jakoś nie odczuwam lęku... W moim życiu dużo Bożej łaski, może część z niej spłynie na tych, którzy źle postępują. A tak przy okazji, niby w naszym narodzie to nie ma takich podejrzanych typów, pomijam tych najgorszych, iluż to przemawiających mową nienawiści, takich, którzy straszą wojną domową, zawistnych, zazdrosnych, szpiegujących, donoszących i najgorszego kalibru szubrawców? Pełno takich, wystarczy pobyć na internetowej platformie, by się o tym przekonać. Całe szczęście, że wśród luf karabinów w oddali widoczne są białe domy z czerwonym dachem, z których kominów unosi się obiadowy dym i w których to domach mieszkają normalni ludzie... Póki co to i z terrorystami należy rozmawiać, chociażby po to, by zeszli ze złej drogi, lecz czyż to nie są " daremne żale, daremny trud, bezsilne złorzeczenia..."? Jakby nie było, jest, jak jest... Co prawda, Ci, na których zwrócono uwagę, to rzeczywiście jacyś podejrzani
( w końcu " taka głupia to ja nie jestem" - to z piosenki...), wyłącznie młodzi chłopcy w swoim otoczeniu, brakuje tam dziewcząt, oni często z karabinami... ? Może rzeczywiście powinnam usunąć, bo "napytam sobie biedy"... ? I co wtedy? Przylepili się też do mnie jacyś Amerykanie na misjach wojskowych, ci to najwyraźniej mają jakieś romansowe albo matrymonialne zamiary, bo wypisują różne rzeczy, na które nie mam czasu odpowiadać i ani mi to w głowie, bo nie jestem w internecie, by szukać jakichkolwiek znajomości, zwłaszcza takich intymnych, wystarczają te realne... Jestem w wirtualnej sieci dla celów poznawczych i misyjnych, żadnych innych ! Miło, gdy po drodze trafia się ktoś naprawdę serdeczny, z kim można utrzymywać przyjacielski kontakt, na nic więcej się nie nastawiam. Dzisiaj miałam okropny sen. Śniło mi się, że w moim pokoju był gigantyczny żyrandol, który od pewnego czasu, zaczął dziwnie działać, odkryłam, że w środku coś się porusza, zajrzałam tam i osłupiałam, gdy zobaczyłam ogromnego krokodyla, który jakby co dopiero wynurzył się z Nilu. Krzyknęłam na cały głos, aż z tego krzyku się obudziłam... Czy to nie zapowiedź kolejnych problemów?